W roku 2008 ukazała się edycja CD tej płyty, wydana, w postaci dwie płyty winylowe na jednym nośniku CD. Dziwny to pomysł, no ale, tak to sobie wydawca wymyślił.
Nagrania z polskojęzycznej wersji tej płyty, na owej edycji, wydano jako nagrania bonusowe.
Posłuchałem tej edycji, nagrań bonusowych z edycji polskojęzycznej.
Numerowa edycja, "speciał edyszyn"
W pierwszym nagraniu, bonusowym, będącym pierwszym nagraniem z płyty winylowej, polskojęzycznej, około 10 sekundy, krasnoludki ukradły w jednym z kanałów wysokie tony, przez co, gra to źle.
Niewybaczalny błąd.
Szkoda.
[edycja]
Posłuchałem dalej. Dziwnie to gra. Na początku, przez kilka minut, dodany?, dograny?, bas i stopa robią pozytywne wrażenie, ale w większej dawce okrutnie to męczy uszy. Trzeba mocno ująć, potencjometrem w wzmacniaczu, niskich tonów, by jakaś równowaga była.
wtorek, 12 lutego 2013
Celina
Nigdy nie słyszałem płyt zespołów, Chocolate Spoon, With. Z dwóch zamieszczonych nagrań, wnoszę, że ciekawie grali. Miło było sobie przypomnieć pozostałe nagrania.
Rok wydania 1994, 1995? Chyba jakoś tak, bo kaseta ma zabezpieczenie antypirackie w postaci naklejki z hologramem. Zabawny ten hologram.
Innych wydawnictw, z tej serii, zatytułowanej żeńskimi imionami, z klasyki polskiego rocka, nie posiadam. A szkoda.
Rok wydania 1994, 1995? Chyba jakoś tak, bo kaseta ma zabezpieczenie antypirackie w postaci naklejki z hologramem. Zabawny ten hologram.
Innych wydawnictw, z tej serii, zatytułowanej żeńskimi imionami, z klasyki polskiego rocka, nie posiadam. A szkoda.
poniedziałek, 11 lutego 2013
"Dziewczyny które mam na myśli dawno powychodziły za mąż już"
Tytuł posta zaczerpnąłem z nagrania, zabawnego, duetu Krawczyk & Smoleń, koweru bardzo znanego zagranicznego przeboju, zapomniałem teraz jakiego, a szukać nie mam ochoty.
Gdyż nie o tym będzie wpis.
Wypożyczyłem dwie kasety z publicznej biblioteki, składanki z przebojami polskiego rocka, wydania (Ania) Box Music, pierwsza połowa lat 90, zatytułowane żeńskimi imionami, nawiązującymi do polskich przebojów, mających w tytule żeńskie imiona.
Było takich składanek więcej, niż dwie które posiadam. Nie pamiętam, jak pozostałe były zatytułowane. "Ewka", "Jolka". Może ktoś przypomni? Może ktoś ma i się podzieli? Składanki są o tyle ciekawe, poza sentymentem którym je darzę, że zawierają, oprócz znanych przebojów, nagrania które zostały dziś trochę zapomniane.
Na pierwszy ogień, taka składanka.
Dziewczyna z południa? Mniej znane? Mniej.
Gdyż nie o tym będzie wpis.
Wypożyczyłem dwie kasety z publicznej biblioteki, składanki z przebojami polskiego rocka, wydania (Ania) Box Music, pierwsza połowa lat 90, zatytułowane żeńskimi imionami, nawiązującymi do polskich przebojów, mających w tytule żeńskie imiona.
Było takich składanek więcej, niż dwie które posiadam. Nie pamiętam, jak pozostałe były zatytułowane. "Ewka", "Jolka". Może ktoś przypomni? Może ktoś ma i się podzieli? Składanki są o tyle ciekawe, poza sentymentem którym je darzę, że zawierają, oprócz znanych przebojów, nagrania które zostały dziś trochę zapomniane.
Na pierwszy ogień, taka składanka.
Dziewczyna z południa? Mniej znane? Mniej.
Tygodnik Panorama 1995
Zestaw fotek, na ogół czytelnych, rocznika 1995, stron zawierających informacje muzyczne tygodnika, oraz stron które w jakiś sposób wpadły w mi oko. Taka forma została mi zlecona.
Przy okazji. Dostaję wiele e-mali o udostępnienie w formie elektronicznej czasopism z lat minionych.
Rzecz w tym, że, raz, jak takich czasopism nie posiadam, dwa, ani ich elektronicznych wersji.
Korzystam z publicznej biblioteki która posiada zbiór takich czasopism. W formie papierowej.
Każdy może z takich zbiorów skorzystać za darmo. Tyle, że wymaga to trochę "zachodu", trzeba pojechać do biblioteki, poprosić o udostępnienie, trzeba poświęcić czas na kopie cyfrowe. Zajmuje to mnóstwo czasu. Mogę to zrobić, moja rola jest tutaj wyłącznie usługowa. Absolutnie, nie chcę z tego czerpać korzyści. Jednak, to są określone koszty, które ktoś musi ponieść, ja nie jestem, aż tak, majętnym człowiekiem, aby te koszta ponosić.
Miejcie to na uwadze. Wszystko co zostało mi zlecone, opłacone, udostępniam, po jakimś czasie, wszystkim za darmo.
O przyjemności, niebywałej, z nurkowania w stercie makulatury - jak to nazywają złośliwi - pisał nie będę. Kto, choć raz zanurzył się w te odmęty, wie, że złośliwy racji nie mają.
pozdrawiam
Przy okazji. Dostaję wiele e-mali o udostępnienie w formie elektronicznej czasopism z lat minionych.
Rzecz w tym, że, raz, jak takich czasopism nie posiadam, dwa, ani ich elektronicznych wersji.
Korzystam z publicznej biblioteki która posiada zbiór takich czasopism. W formie papierowej.
Każdy może z takich zbiorów skorzystać za darmo. Tyle, że wymaga to trochę "zachodu", trzeba pojechać do biblioteki, poprosić o udostępnienie, trzeba poświęcić czas na kopie cyfrowe. Zajmuje to mnóstwo czasu. Mogę to zrobić, moja rola jest tutaj wyłącznie usługowa. Absolutnie, nie chcę z tego czerpać korzyści. Jednak, to są określone koszty, które ktoś musi ponieść, ja nie jestem, aż tak, majętnym człowiekiem, aby te koszta ponosić.
Miejcie to na uwadze. Wszystko co zostało mi zlecone, opłacone, udostępniam, po jakimś czasie, wszystkim za darmo.
O przyjemności, niebywałej, z nurkowania w stercie makulatury - jak to nazywają złośliwi - pisał nie będę. Kto, choć raz zanurzył się w te odmęty, wie, że złośliwy racji nie mają.
pozdrawiam
niedziela, 10 lutego 2013
EXUMER - Possesed by Fire
Wydano tą płytę, również w Polsce (Tonpress), nie pamiętam w którym roku, chyba około roku 1988, może 1989 roku. Oryginalnie płyta ukazała się, na Zachodzie w roku 1986, może w roku 1987?
Kupiłem wtedy ten polski winyl, niestety egzemplarz zaginął w mroku dziejów. Zapomniałem o płycie. Dziś znalazłem ten winyl w miejskiej bibliotece. Wróciły wspomnienia. Pamiętam, że nie bardzo mi wtedy leżało takie granie. Postanowiłem przypomnieć sobie jak to wtedy grało, ale nie z polskiego winyla, gdyż ukazała się świetnie grająca edycja CD. Pięknie to gra!
Moc, moc, moc, kapitalna płyta, energia w czystej postaci.
Tytułowe nagranie gościło, wtedy w Polsce, na dość popularnej liście "Metal Top 20" Niestety, do dziś nic mi nie wiadomo o człowieku który tą listę układał, publikował.
Kupiłem wtedy ten polski winyl, niestety egzemplarz zaginął w mroku dziejów. Zapomniałem o płycie. Dziś znalazłem ten winyl w miejskiej bibliotece. Wróciły wspomnienia. Pamiętam, że nie bardzo mi wtedy leżało takie granie. Postanowiłem przypomnieć sobie jak to wtedy grało, ale nie z polskiego winyla, gdyż ukazała się świetnie grająca edycja CD. Pięknie to gra!
Moc, moc, moc, kapitalna płyta, energia w czystej postaci.
Tytułowe nagranie gościło, wtedy w Polsce, na dość popularnej liście "Metal Top 20" Niestety, do dziś nic mi nie wiadomo o człowieku który tą listę układał, publikował.
Mega Bitt - "Tytułów brak"
Żona wysłała mnie po, dwie 5 litrowe butle wody. Ociągałem się, mimo, że na swojej ulicy, długości 100 metrów, jest 10 banków, to nie ma sklepu spożywczego, muszę chodzić do sklepu spożywczego 500 metrów. Ma to swoje dobre strony, pomijając fakt, że służy to zdrowiu, można kupić po drodze jakieś ciekawe wydawnictwo muzyczne. Na prawdę, najciekawsze polskie wydawnictwa, te zapomniane, leżą, często, na pchlich targach.
Bladego pojęcia nie miałem, że było takie "cuś", ale jak widać było. Zagadką jest, kto tu gra i śpiewa, w rytmach dance. Takich "true dance" umpa, upma, cyk, cyk. Idealne do "wypasionej bryki", spokojnie będzie ten bas słuchać w promieniu kilometra, albo dwóch. Jak ktoś chce pobawić się w rozwiązanie tej zagadki to mogę zrobić cyfrową kopię. Na życzenie!
ps: Oczywiście "klepsydra" - cudnej urody pomysł. Kupiłem dla tej klepsydry. Ciekawy temat, ktoś pociągnie dalej?
[edycja, kilka dni później]
Kochani, jesteście mi winni dwie duże wódki za to, że udało mi to przesłuchać w całości, a tak zwykle czynię gdy coś digitalizuję.
Pamiętam, jak takie granie było modne, miałem wtedy wrażenie, że muzyka sięgnęła bruku. Myliłem się.
Trochę kombinacji było z zgraniem, trzeba było przełożyć taśmę do innej kasety, gdyż oryginalna kaseta miała zniszczoną gąbkę dociskającą taśmę do głowicy magnetofonu. Gra to teraz lepiej, ale nie gra najlepiej. Całość trwa "tylko" 60 minut, a wystarczy mi takiego grania na kolejne 10 lat.
Bladego pojęcia nie miałem, że było takie "cuś", ale jak widać było. Zagadką jest, kto tu gra i śpiewa, w rytmach dance. Takich "true dance" umpa, upma, cyk, cyk. Idealne do "wypasionej bryki", spokojnie będzie ten bas słuchać w promieniu kilometra, albo dwóch. Jak ktoś chce pobawić się w rozwiązanie tej zagadki to mogę zrobić cyfrową kopię. Na życzenie!
ps: Oczywiście "klepsydra" - cudnej urody pomysł. Kupiłem dla tej klepsydry. Ciekawy temat, ktoś pociągnie dalej?
[edycja, kilka dni później]
Kochani, jesteście mi winni dwie duże wódki za to, że udało mi to przesłuchać w całości, a tak zwykle czynię gdy coś digitalizuję.
Pamiętam, jak takie granie było modne, miałem wtedy wrażenie, że muzyka sięgnęła bruku. Myliłem się.
Trochę kombinacji było z zgraniem, trzeba było przełożyć taśmę do innej kasety, gdyż oryginalna kaseta miała zniszczoną gąbkę dociskającą taśmę do głowicy magnetofonu. Gra to teraz lepiej, ale nie gra najlepiej. Całość trwa "tylko" 60 minut, a wystarczy mi takiego grania na kolejne 10 lat.
Dragon - Horda Goga
Miałem ostatnio trochę wolnego czasu, który zagospodarowałem poprzez wizytę w publicznej, miejskiej bibliotece. Jest takich bibliotek w moim mieście kilkanaście, ale tylko ta udostępnia zbiory płyt winylowych. Inne schowały takie wydawnictwa do piwnicy. Ma to się zmienić, albo i nie, zrobiono bowiem inwentaryzację takich zbiorów i na dniach ma zapaść decyzja co dalej. Pożyjemy zobaczymy.
Półka z płytami winylowymi, w wspomnianej wcześniej bibliotece, nie jest zbyt obszerna, jakieś, w sumie, 15-20 metrów regałów. Większość wydawnictw, tych najbardziej, kiedyś, popularnych jest dość mocno wyeksploatowana. Zdarzają się jednak wyjątki, bo np było kilka egzemplarzy, z których nie wszystkie były w użyciu, lub też z innych powodów. Każdy egzemplarz posiada kartę, na której odnotowywano kiedy był wypożyczony. Większość była w użyciu, w latach 80, czasem, ale rzadko w latach 90. Wybrałem kilkanaście, tych najmniej zużytych, trafiło się kilka nigdy nie granych egzemplarzy.
Dragon - Horda Goga, to jeden z takich winyli. Nie pamiętam tej płyty gdy ukazała się, a był to, chyba, rok 1990. Nie pamiętam, gdyż nie interesowało mnie wtedy takie granie i śpiewanie. Postanowiłem sprawdzić, dzisiaj, czy nadal jest to dla mnie niestrawne, czy może, jednak, coś ciekawego w tym jest.
Umyłem winyl, normalnie, pod bieżącą wodą. Wiem, wiem są do tego dedykowane specjalne myjki, magiczne płyny, etc. Niech sobie będą, czysta woda jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Odtworzyłem płytę dwa razy, w czasie trzeciego odtworzenia nacisnąłem przycisk record w edytorze dźwięków i nagrało się tak jak winyl zagrał. Mam za sobą trzykrotne przesłuchanie tych nagrań. Solidna dawka!. Nadal nie jest to dla mnie granie i śpiewanie, w całości i często, ale raz na jakiś czas, to i owszem.Głośno grają, szybko i ostro, i oto chodzi w takim graniu. W sumie podobało mi się.
Nie wiem, czy płyta doczekała się wznowienia na nośniku CD. Niby tak, a niby nie. Internet podpowiada, że cześć nagrań dodano, jako bonusowe nagrania, do re-edycji angielskojęzycznej tej płyty, w której to wersji zaśpiewał, niejaki Grzegorz "dorosłe dziecko" Kupczyk. Czy internet podpowiada dobrze? Nie wiem.
ps: zabawna okładka, no, fajny kurczak, wyrośnięty ponad miarę ;-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)