Bladego pojęcia nie miałem, że było takie "cuś", ale jak widać było. Zagadką jest, kto tu gra i śpiewa, w rytmach dance. Takich "true dance" umpa, upma, cyk, cyk. Idealne do "wypasionej bryki", spokojnie będzie ten bas słuchać w promieniu kilometra, albo dwóch. Jak ktoś chce pobawić się w rozwiązanie tej zagadki to mogę zrobić cyfrową kopię. Na życzenie!
ps: Oczywiście "klepsydra" - cudnej urody pomysł. Kupiłem dla tej klepsydry. Ciekawy temat, ktoś pociągnie dalej?
[edycja, kilka dni później]
Kochani, jesteście mi winni dwie duże wódki za to, że udało mi to przesłuchać w całości, a tak zwykle czynię gdy coś digitalizuję.
Pamiętam, jak takie granie było modne, miałem wtedy wrażenie, że muzyka sięgnęła bruku. Myliłem się.
Trochę kombinacji było z zgraniem, trzeba było przełożyć taśmę do innej kasety, gdyż oryginalna kaseta miała zniszczoną gąbkę dociskającą taśmę do głowicy magnetofonu. Gra to teraz lepiej, ale nie gra najlepiej. Całość trwa "tylko" 60 minut, a wystarczy mi takiego grania na kolejne 10 lat.