niedziela, 10 lutego 2013

Dragon - Horda Goga

Miałem ostatnio trochę wolnego czasu, który zagospodarowałem poprzez wizytę w publicznej, miejskiej bibliotece. Jest takich bibliotek w moim mieście kilkanaście, ale tylko ta udostępnia zbiory płyt winylowych. Inne schowały takie wydawnictwa do piwnicy. Ma to się zmienić, albo i nie, zrobiono bowiem inwentaryzację takich zbiorów i na dniach ma zapaść decyzja co dalej. Pożyjemy zobaczymy.
Półka z płytami winylowymi, w wspomnianej wcześniej bibliotece, nie jest zbyt obszerna, jakieś, w sumie, 15-20 metrów regałów. Większość wydawnictw, tych najbardziej, kiedyś, popularnych jest dość mocno wyeksploatowana. Zdarzają się jednak wyjątki, bo np było kilka egzemplarzy, z których nie wszystkie były w użyciu, lub też z innych powodów. Każdy egzemplarz posiada kartę, na której odnotowywano kiedy był wypożyczony. Większość była w użyciu, w latach 80, czasem, ale rzadko w latach 90. Wybrałem kilkanaście, tych najmniej zużytych, trafiło się kilka nigdy nie granych egzemplarzy.
Dragon - Horda Goga, to jeden z takich winyli. Nie pamiętam tej płyty gdy ukazała się, a był to, chyba, rok 1990. Nie pamiętam, gdyż nie interesowało mnie wtedy takie granie i śpiewanie. Postanowiłem sprawdzić, dzisiaj, czy nadal jest to dla mnie niestrawne, czy może, jednak, coś ciekawego w tym jest.
Umyłem winyl, normalnie, pod bieżącą wodą. Wiem, wiem są do tego dedykowane specjalne myjki, magiczne płyny, etc. Niech sobie będą, czysta woda jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Odtworzyłem płytę dwa razy, w czasie trzeciego odtworzenia nacisnąłem przycisk record w edytorze dźwięków i nagrało się tak jak winyl zagrał. Mam za sobą trzykrotne przesłuchanie tych nagrań. Solidna dawka!. Nadal nie jest to dla mnie granie i śpiewanie, w całości i często, ale raz na jakiś czas, to i owszem.Głośno grają, szybko i ostro, i oto chodzi w takim graniu. W sumie podobało mi się.
Nie wiem, czy płyta doczekała się wznowienia na nośniku CD. Niby tak, a niby nie. Internet podpowiada, że cześć nagrań dodano, jako bonusowe nagrania, do re-edycji angielskojęzycznej tej płyty, w której to wersji zaśpiewał, niejaki Grzegorz "dorosłe dziecko" Kupczyk. Czy internet podpowiada dobrze? Nie wiem.

ps: zabawna okładka, no, fajny kurczak, wyrośnięty ponad miarę ;-)