sobota, 5 stycznia 2013

Sobotni przedpołudniowy spacer

Ci którzy czytają co tutaj czasem piszę, wiedzą że w sobotę przed południem idę na spacer którego droga wiedzie poprzez bazar na którym czasem kupuję różne wynalazki w postaci płyt analogowych lub kaset magnetofonowych. Tym razem było tak samo, a jednak inaczej. Zwykle kupowałem, jedną, dwie sztuki, no góra klika sztuk, zwykle po 1 złotych za sztukę. Z przyczyn różnych. Bo nie było nic wartego kupienia, lub nie miałem więcej funduszy. Tym razem było tak samo, bo dokonałem jednego zakupu, inaczej bo wydałem kwotę o wiele większą, niż zwykłem wydawać. Nie było to kilka złotych. Ale o tym później.
Zaczęło się banalnie, przeglądałem ów "śmietnik", który poniżej możecie zobaczyć, pytałem się o cenę, odpowiedź brzmiała, 2 złote, 2 złote, 2 złote.
Pozycji ciekawych przybywało, suma rosła. Zagrałem więc inaczej, spojrzałem na sprzedającego, oczy przekrwione, nos czerwony, chuch mocno zakrapiany.
Pomyślałem tak, to cię kolego mam. Wyjąłem z torby 0.5 litra wódki - akurat kupiłem sobie w celu uzupełnienia braków w barku -  i mówię,  za wszystko dam flaszkę. Zaświeciły się oczka sprzedającemu, rozbłysły wręcz. Dorzuciłem jeszcze na paczkę fajek i 10 kilo śmietnika było moje. Używki, czasem, mają też swoje dobre strony. ;-)

Zawsze chciałem sobie taki bajzel kupić i stało się, kupiłem. Szczególnie cieszy mnie fakt, że większość pozycji, na razie na oko, wygląda bardzo dobrze, płyty nie służyły za podstawkę pod kwiatki ;-) Okładki są wprawdzie mocno zniszczone ale to się ładnie, komputerowo, odrestauruje. To będę miał zabawę na następne pół roku. 
Albo zdążyłem już zapomnieć, albo nigdy nie wiedziałem, kolorowego winyla z radzieckiej Melodii polskiej artystki, dziś mam okazję, takie cudo zobaczyć. Urocze są też odręcznie napisane informacje na pocztówka dźwiękowych z połowy lat 60-tych, adresowane do osoby która zapewne muzykę lubiła. Tak oto historia zatoczyła koło, wydawnictwa ponownie trafiły do osoby która muzykę lubi.