Wypadło mi ostatnio przejechać samochodem dość dużo kilometrów. Miałem więc okazję posłuchać kilkunastu płyt. Najbardziej zapamiętałem czas gdy słuchałem płytę zespołu Wishmaster, Hunting The Man.
Autko którym jechałem to dość ślamazarny pojazd, raczej do używania w mieście niż na długich trasach - możliwości wyboru nie było. By nie zasnąć, gdy poczułem się znużony podróżą, włożyłem do samochodowego odtwarzacza nieznaną mi płytę, zespołu który znałem z jednego, dość średniego, singla. To było to. Szybkie, zróżnicowane, dynamiczne granie, a przy tym melodyjne, nie sposób zasnąć. Denerwuje trochę wokalista, który zamiast śpiewać warczy, ale, na szczęście, fragmentów instrumentalnych jest zdecydowanie więcej, więc da się strawić ten "śpiew". "Wyrobili się" chłopaki, o kilka długości, mimo że, jak przeczytałem, to tylko demo - nie zgadłbym - to grają już w pelni profesjonalnie, taka też jest produkcja całości, od strony muzycznej, poligraficznej - profesjonalna.
Dobre płyta, ale, oczywiście, nie taka która w pamięci zapada na lata. Pewnie o niej zapomnę, za czas jakiś.
Nie zapomnę, na długo, sposobu w jaki ją słuchałem.
Autko którym jechałem, owszem ślamazarne ale, ma dynamiczny system nagłośnienia dźwięku samochodowego odtwarzacza płyt CD. Dosłownie dynamiczny. Szybciej jedziesz, głośniej gra, wolniej jedziesz gra ciszej.
Tak bardzo mi się to spodobało że, a muzyka z tej płyty prowokuje do takiego zachowania, postanowiłem trochę poszaleć. ;-) Dodatkowo, bo było bardzo ciepło na zewnątrz, opuściłem boczne szyby. Jak grali wolno to zwalnialem, jak
grali szybko, dawałem gaz do dechy - było, chwilami, na prawdę głośno i szybko. No i ten pęd, wpadającego do wnętrza samochodu, powietrza. Znowu mam naście lat, długie pióra, pryszcze na twarzy i słucham metalu - pomyślałem sobie.
Co prawda, na pobliskim parkingu musiałem przez dłuższą chwilę, bo zdrowie już nie te, lata lecą, ochłonąć, ale zabawa była przednia.
ps: Nie polecam, ani tej płyty, ani takiej zabawy, do jazdy po mieście - może skończyć się źle.
Autko którym jechałem to dość ślamazarny pojazd, raczej do używania w mieście niż na długich trasach - możliwości wyboru nie było. By nie zasnąć, gdy poczułem się znużony podróżą, włożyłem do samochodowego odtwarzacza nieznaną mi płytę, zespołu który znałem z jednego, dość średniego, singla. To było to. Szybkie, zróżnicowane, dynamiczne granie, a przy tym melodyjne, nie sposób zasnąć. Denerwuje trochę wokalista, który zamiast śpiewać warczy, ale, na szczęście, fragmentów instrumentalnych jest zdecydowanie więcej, więc da się strawić ten "śpiew". "Wyrobili się" chłopaki, o kilka długości, mimo że, jak przeczytałem, to tylko demo - nie zgadłbym - to grają już w pelni profesjonalnie, taka też jest produkcja całości, od strony muzycznej, poligraficznej - profesjonalna.
Dobre płyta, ale, oczywiście, nie taka która w pamięci zapada na lata. Pewnie o niej zapomnę, za czas jakiś.
Nie zapomnę, na długo, sposobu w jaki ją słuchałem.
Autko którym jechałem, owszem ślamazarne ale, ma dynamiczny system nagłośnienia dźwięku samochodowego odtwarzacza płyt CD. Dosłownie dynamiczny. Szybciej jedziesz, głośniej gra, wolniej jedziesz gra ciszej.
Tak bardzo mi się to spodobało że, a muzyka z tej płyty prowokuje do takiego zachowania, postanowiłem trochę poszaleć. ;-) Dodatkowo, bo było bardzo ciepło na zewnątrz, opuściłem boczne szyby. Jak grali wolno to zwalnialem, jak
grali szybko, dawałem gaz do dechy - było, chwilami, na prawdę głośno i szybko. No i ten pęd, wpadającego do wnętrza samochodu, powietrza. Znowu mam naście lat, długie pióra, pryszcze na twarzy i słucham metalu - pomyślałem sobie.
Co prawda, na pobliskim parkingu musiałem przez dłuższą chwilę, bo zdrowie już nie te, lata lecą, ochłonąć, ale zabawa była przednia.
ps: Nie polecam, ani tej płyty, ani takiej zabawy, do jazdy po mieście - może skończyć się źle.